Powiększ
Powiększ zdjęcie

Anna Dunat

Rok przyznania nagrody:
2024

Kategoria:
Kategoria I. Twórczość plastyczna, zdobnictwo, rękodzieło i rzemiosło ludowe, folklor muzyczno-taneczny

Dziedzina:
Śpiewaczka

Region:
Żywiecczyzna

Anna Dunat - śpiewaczka i gawędziarka promująca tradycje Górali Żywieckich. Ważnym aspektem jej działalności jest przekaz pokoleniowy, który realizuje poprzez dzielenie się wiedzą, jak również kształcenie umiejętności w zakresie archaicznego śpiewu – młodych adeptów oraz wielbicieli muzyki tradycyjnej.  

Pewel Wielka, Żywiecczyzna, woj. śląskie

Anna Dunat jest jedną z ostatnich żyjących śpiewaczek i gawędziarek żywieckich pokolenia przedwojennego. Od ponad 50 lat uczestniczy w festiwalach, konkursach i przeglądach zarówno śpiewaczych jak i gawędziarskich.

Jest żwawą i elegancką starszą panią o bystrym i zawadiackim spojrzeniu. Lubi żartować i opowiadać historie o minionych latach.  Dorastała w czasach, gdy ubrań nie kupowało się w sklepach, a len na nie trzeba było zebrać, rwać i prząść. W czasach, w których żeby zrobić pierzynę, trzeba było mieć stadko gęsi. Muzyka i śpiew były obecne w jej życiu na co dzień i od święta.

Śpiewało sie od dziecka. Kto cie tam ucył? My na gronickak paśli krowy, a Byrtki paśli na polanie. I tak do nos hujkali, łyskali, ze niosło sie na całom okolice! – wspomina

- Wiecorami sie sło pierze skubać. Zganiali sie do jednej chałupy, chłopoki tez przychodzili - grali, śpiewali, zabawy rózne były. A jak sie skońcyło skubanke, to gospodyni robiła bol. Babek napiekła, posprzontali, sienniki wynieśli i była zabawa. Tak przy tyk piezak było! Nie było telewizyji, to było dlo nik jak taki wyjście - opowiada Anna. Wspomina jak tańczyli po domach, stodołach przy dźwiękach skrzypiec i dud.

- Zawse naśli sie tacy, co umieli zagrać - mówi. - A to i muzyka zarobiła i dziewcyny sie wytańcowały. Byle co sie robiło, nie było źle - dodaje.

Przyśpiewek uczyło się w tamtych czasach od starszych, układało się również swoje. Nikt nie uczył warsztatu śpiewu, emisji głosu, nauka polegała na zapamiętywaniu melodii i nowych tekstów. Niektórzy fałszowali albo z dwóch pieśni robili jedną, ale śpiewali i tak.

Anna straciła matkę, gdy miała zaledwie 12 lat.

- Jo ostałak z łojcem, biednie było, piniendzy nie było - wspomina. - Siostra pracowała jako strażnik. Z karabinem po zakładach chodziła. I mnie tam wziena do pracy. Jeździłak na pociąg do Jeleśni i do Bielska.

Przez pół roku biegała po biurach i przekazywała między nimi wiadomości i dokumenty.

- Goniłak po tyk biurak jak wariot! A w kozdym ino droga i śpiewanie. Jo nie umiałak inacyj. Jedna pani sekretarz, taka ważna, mówiła “Mój mąż cię weźmie do zespołu”. Taki był, Hadena, na Śląsku - dodaje. Ale nic z tego nie wyszło, bo siostra Anny urodziła dziecko i ktoś musiał się nim opiekować. Siostra zarabiała więcej, więc z dzieckiem została Hanka.

Wyszła za mąż mając 18 lat. Małżonek nigdy nie zabraniał jej śpiewać. Jak mówi Pani Ania: „W chałpie śpiywałam ino dudniało, jak chłop poseł do robote, zeby mie nie musioł posłuchać, ze jo śpiywom. Ale nic mi nie godoł.” Oprócz tego, że zajmowała się gospodarstwem domowym, wychowywała dwójkę swoich dzieci oraz córkę siostry, którą ta posłała jej na „wychowanie”. Imała się także różnych dodatkowych prac: była sprzątaczką w szkole, pomocą przy dzieciach w przedszkolu, pracowała w piekarni, w sklepie spożywczym. W swoim domu prowadziła również Filię Gminnej Biblioteki Publicznej w Pewli Wielkiej.

Przez piętnaście lat uczyła dzieci gwary i śpiewu w Zespole Jedlicki w Pewli Wielkiej. Próby z dziećmi i zaangażowanie w tworzenie programu, stało się jej ogromną pasją i dawało wiele radości w codzienności.

Anna Dunat jest laureatką licznych nagród w konkursach, przeglądach i festiwalach ludowych m.in. Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych oraz Festiwalu Folkloru Górali Polskich w Żywcu. Jej nagrania często pojawiają się w audycjach folklorystycznych emitowanych na antenie Polskiego Radia

Swoją przygodę z solowymi występami scenicznymi rozpoczęła ponad pięćdziesiąt lat temu. Anna tak wspomina swój pierwszy udział w konkursie śpiewaczym:

- Ja miałam bardzo silny głos. Niesamowicie! We wsi wszyscy wiedzieli, że śpiewam. W latach 70. tak mnie namówili i pojechałam do Zakopanego. Rano wystąpiłam, wróciłam do chałupy, a tu mi dają znać, że mam wracać po nagrodę. Zdobyłam tyle książek! Pieniądze też mi dali. Pierwszy raz człowiek wyszedł do ludzi i ktoś zauważył.

Gdy już wyszła do ludzi, publiczność i jurorzy ją pokochali. Dyplomów, tytułów i wyróżnień przywoziła do domu co nie miara.

Muzyka połączyła ją z Julianną Adamek, śpiewaczką i gawędziarką z tej samej wsi – Pewli Wielkiej. Wciągnęła Julkę do zespołu Jedlicki. Wciąż się przyjaźnią. Są kopalnią wiedzy o tym, jak jeszcze nie tak dawno wyglądał świat; o zwyczajach, dniach codziennych, smutkach i radościach, diabłach, urokach i noszeniu siana na plecach.

Mimo różnobarwnych doświadczeń humor nie opuszcza Anny. Jej historii można słuchać godzinami. Warto usiąść z nią przy herbacie i poprosić o opowieść. Wybrać się w obfitującą w obrazy i pieśni podróż, w którą mogą nas zabrać już tylko ludzie z jej pokolenia.

Jest zdobywczynią dwóch Złotych Żywieckich Serc. Wielokrotnie otrzymała pierwsze miejsca podczas Festiwalu Folkloru Górali Polskich w Żywcu czy w Sabałowych Bajaniach, a także Ogólnopolskiego Konkursu Gawędziarzy, Instrumentalistów, Śpiewaków, Pytacy i Mowy Starosty Weselnego w Bukowinie Tatrzańskiej.

Rafał Bałaś