Powiększ
Powiększ zdjęcie

Zofia Tarasiewicz

Rok przyznania nagrody:
2020

Kategoria:
Kategoria I. Twórczość plastyczna, zdobnictwo, rękodzieło i rzemiosło ludowe, folklor muzyczno-taneczny

Dziedzina:
Muzyka. Śpiewaczka

Region:
Bolesławiec, woj. dolnosląskie

Zofia Tarasiewicz jest córką polskich reemigrantów z Bukowiny, którzy w 1946 r. osiedlili się na Dolnym Śląsku nieopodal Lwówka Śląskiego w wiosce Zbylutów. Urodziła się w latach pięćdziesiątych XX stulecia. Obecnie należy do najwybitniejszych wykonawczyń dawnych pieśni ludowych. Nasłuchała się ich w dzieciństwie od rodziców i wujów, którzy w młodości często uczestniczyli w posiadach na zboczu góry Wieża w bukowińskiej wiosce Dunawiec, leżącej wówczas na terytorium Rumunii. W pieśniach snuto opowieści o miłościach i rozstaniach, wojnach z Turkami i rekrutach zabieranych w Preszburgu (Pressburg/obecnie Bratysława) do cesarskiego wojska. Wiele z pieśni dotyczyło realnych zdarzeń z życia mieszkańców wsi. Budziły wspomnienia i powodowały zadumę nad zawiłościami losu. Najstarsi opowiadali o czasach, gdy trzeba było karczować bukowe lasy, aby zyskać miejsce na pobudowanie gospodarstw. Ich przodkowie przybyli tam przeszło sto lat wcześniej z czadeckiej ojcowizny na pograniczu polsko-czesko-słowackim położonej w dorzeczu rzeki Kisucy. Cesarski rząd poczynił intensywne starania w celu zasiedlenia bukowińskiego odludzia. Oprócz Polaków zamieszkali tam w zgodnym przez lata sąsiedztwie Rumuni, Czesi, Słowacy, Rusini, Niemcy, Madziarzy, Ormianie i Żydzi. Górale czadeccy urodzeni jeszcze przed wojną do dziś potrafią porozumiewać się w dwóch, a nawet trzech językach. Niektórzy opowiadali jak w dzieciństwie byli poddanymi austriackiego cesarza, dorastali w Rumunii, a teraz starzeją się w Polsce.

Powojenny porządek polityczny podzielił bukową krainę na sowiecką część północną i rumuńską południową. Polacy z położonego na północy Dunawca jednomyślnie podjęli w 1946 r. decyzję o opuszczeniu Bukowiny i wyjeździe do Polski. Spodziewali się, że pozostając, narażeni będą na prześladowania ze strony władzy sowieckiej za narodowość i wyznanie. Jak każda emigracja, także i ta przyniosła ze sobą liczne utrudzenia. Górali czadeckich osiedlono w rozproszeniu na terenie kilku województw: dolnośląskiego, lubuskiego i wielkopolskiego. Dla rodziny Zofii podróż w nieznane zakończyła się w wiosce Chmielno nieopodal Lwówka Śląskiego na Dolnym Śląsku. Tutaj właśnie i w sąsiednim Zbylutowie zamieszkała część polskich rodzin przybyłych z bukowińskiego Dunawca.

Kiedy w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia Zofia była małą dziewczynką lubiła szczególnie towarzystwo dziadka Michała Irskiego (zm. 1980 r.) ze Zbylutowa, który uczył ją pamiętanych ze swej młodości pieśni. Pozwalał bawić się błyszczącym Krzyżem Niepodległości otrzymanym od marszałka Józefa Piłsudskiego. Służył  jako ordynans marszałka, gdy formowano polskie oddziały na Bukowinie i towarzyszył podczas bitewnych zmagań. Dużo opowiadał wnuczce o dawnych dziejach. Po I wojnie wolał pozostać ze swoimi w Dunawcu, niż jechać do Warszawy, mimo, że marszałek nalegał. Mieszkając już po II wojnie na Dolnym Śląsku nie raz z goryczą przyznawał, że nie o taką Polskę walczył. Do końca życia pozostał wielkim autorytetem we wsi i wzorem polskiego patrioty.

Zofia wspomina do dziś postać dziadka i jego braci, którzy śpiewali często przy spotkaniach rodzinnych. Jeden ze stryjów – Kuba Bożyk był gawędziarzem i kiedy przyjeżdżał razem z jej ojcem Bolesławem Delusem (właściwie Delostem), robili kosze z wikliny śpiewając przy tym godzinami. Starała się jak najwięcej zapamiętywać. Na stole pojawiała się często bukowińska mamałyga – placek z kukurydzianej mąki krojony na części nitką. Polewano go olejem z dodatkiem roztartego czosnku. Były też pampuszki - jak nazywano kiedyś pączki.

Zofia śpiewała z dziadkiem Michałem, śpiewała z rodzicami. Razem z matką Anną i ojcem brała udział w widowiskach obrzędowych, które organizowano w pobliskim Zbylutowie. Odbywało się to z inicjatywy członków miejscowego zespołu śpiewaczego nazwanego na pamiątkę opuszczonej wioski Dunawcem. Chodziło o to, aby nie zapomnieć o dawnych tradycjach, mimo zmiany miejsca pobytu i upływającego czasu. Zabiegali o to urodzeni jeszcze na Bukowinie tacy ludzie jak Honorata Lechocka (ur. 1906 r.), która zawsze lubiła tańczyć i śpiewać i jeden tylko powiew wystarczył, by ruszyła w tany. Była jak wiatr… Podczas nagrań dla programu Swojskie klimaty pilnowała zgodności każdego gestu w tańcu jeliń, by było tak jak dawniej. A miała wtedy prawie dziewięćdziesiąt lat.” – wspomina Zofia. Honorata mawiała: W głowie to ja mam ciągle szesnaście lat, chociaż ciało już dużo starsze. Strażnikami tradycji byli też Maria i Hieronim Najdewscy – nieżyjący rodzice obecnej kierowniczki zespołu – Jadwigi Puszkarz oraz Teresa Drozdek – do dziś potrafiąca ze szklanych koralików wyrabiać misterne dziordany - naszyjniki do odświętnych strojów kobiecych. Wszyscy oni to moi mistrzowie życia -  przyznaje Zofia.

Po Dunawcu położonemu na terenie obecnej Ukrainy niewiele pozostało. Śpiewaczka dwukrotnie odwiedziła teren rodzinnej wsi – w 1999 i 2000 r. Zapamiętała wzruszające spotkanie z dawną ziemią - zdziczałe drzewa owocowe, ślady piwnic, stare studnie i zarosłe ścieżki znane z opowieści matki. Domy okoliczna ludność zdążyła rozebrać na materiał budowlany. Z minionego świata pozostały pieśni. Wspólnota górali czadeckich ocaliła je z lat emigracji. Są świadectwem przebytych dróg.

Zofia zaprezentowała je jako solistka w konkursach Ogólnopolskich Festiwali Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym w 1996 i 2001 r. Jury przyznało jej wtedy dwukrotnie najwyższą  nagrodę – Basztę. Za drugim razem sensacją okazało się wykonanie pradawnej pieśni Jeliń.  W międzyczasie  – w 1997 r. uczestniczyła w najstarszym w Europie  festiwalu muzycznym Teesside International Eisteddfod w Middlesbrough w Wielkiej Brytanii, podczas którego wzięła również udział w sesji nagraniowej dla rozgłośni BBC. Na 52. Festiwalu w Kazimierzu w 2018 r. wykonała kolejne bukowińskie śpiwanki wydobyte z nieprzebranego skarbca pamięci. Po raz kolejny doceniono jej wykonawczy kunszt  przyznając pierwszą nagrodę w kategorii solistów.

W 2019 r. śpiewaczkę zaproszono do udziału w 54. Międzynarodowym Festiwalu Wratislavia Cantans we wrocławskim Narodowym Forum Muzyki. W cyklu koncertów poświęconych ludowej muzyce dawnej pt. Pieśni z lasów i pól Zofia Tarasiewicz zaśpiewała o rekrucie idącym do cesarskiego wojska, o dziewczynie-sierocie wydawanej za mąż i o kobiecie marzącej o powrocie jej młodych roczków. Śpiewali je kiedyś jej bliscy na zboczu góry zwanej Wieżą na dawnej Bukowinie, którzy tam właśnie swoje młode roczki zostawili.

Artystka od czterech dekad związana jest z Bolesławcem, gdzie zamieszkuje z najbliższą rodziną. Zapraszana jest na festiwale tradycji i przez muzea. Kolekcje jej bukowińskich pisanek przechowują: Muzeum Karkonoskie w Jeleniej Górze i Schlesisch-Oberlausitzer Dorfmuseum w Markersdorf w niemieckiej Saksonii. Tradycyjne bukowińskie wypieki chlebowe prezentowała w Muzeum Etnograficznym w Warszawie. Współpracowała przy realizacji wystawy muzealnej Pamiątki Wędrówki (1999, 2000 r.) w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze i Muzeum  Etnograficznym we Wrocławiu prezentującej portrety pierwszych dolnośląskich osiedleńców i pamiątkowe przedmioty zabrane przez nich w trakcie powojennych przesiedleń. Niektóre z nich przekazano potem jeleniogórskiemu muzeum jak np. nieużywane od dziesiątek lat stare żarna, czy czesadła do lnu, które kiedyś miały przydać się na nowej ziemi.

Zofia Tarasiewicz pozostaje jedną z pierwszych śpiewaczek wywodzących się z górali czadeckich, które swoją indywidualnością i wysokim poziomem wokalnym zwróciły uwagę na bogate zasoby dawnego repertuaru pieśniowego przechowywane w pamięci tej grupy. W jej repertuarze znajdują się liczne pieśni rekruckie, sieroce, zalotne oraz ballady. Na uwagę zasługuje w nich oryginalny styl wykonawczy, który stanowi kontynuację oryginalnej tradycji wywiedzionej z czadeckiej ojcowizny, poprzez Bukowinę aż na Dolny Śląsk. Dokumentacja pieśni Zofii Tarasiewicz znajduje się w archiwach Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie i Muzeum Karkonoskiego. Niektóre z jej pieśni opublikowane zostały w znanej serii fonograficznej Muzyka Źródeł (tom 26) II Programu Polskiego Radia. Śpiewaczka nie ustaje w poszukiwaniach innych pieśni, których dotąd nie śpiewała, pozostających nadal w pamięci rodzin polskich reemigrantów z Bukowiny. Jest przekonana, że ma w tym dziele dużo do zrobienia.

 

Henryk Dumin