Powiększ
Powiększ zdjęcie

Kazimierz Marcinek

Rok przyznania nagrody:
2023

Kategoria:
Kategoria II Mistrz tradycji

Dziedzina:
Skrzypek

Region:
Rzeszowszczyzna

Kazimierz Marcinek – jeden z najwybitniejszych skrzypków starszej generacji w Rzeszowskiem. Kierował kilkoma kapelami, jednak najchętniej występuje jako solista. Jego styl określają charakterystycznie grane, popisowe ozdobniki.

Nockowa, Rzeszowszczyzna, woj. podkarpackie

Kazimierz Marcinek urodził się w 1945 roku w Nockowej. Pochodzi z dość muzykalnej rodziny: matka śpiewała (miała bardzo piękny głos), ojciec grywał na harmonijce ustnej, a brat na akordeonie. Jak wspomina, dzieciństwo to był czas jego nauki melodii ludowych, gdy słuchał i zapamiętywał te, które wygrywał ojciec albo wyśpiewywała matka. Niekiedy zdarzało się, że małego Kazia rodzice zabierali na wesela (nie było to przyjęte, ale czasem się zdarzało). Wówczas już jako dziecko słuchał, jak gra „muzyka” – bo, jak pamięta, tak nazywano zespoły grające do tańca przy rozmaitych okazjach (dopiero później pojawiła się nazwa „kapela”).

Obdarzony świetną pamięcią Kazio zapamiętywał wszystkie melodie, które słyszał. Już w wieku 4–5 lat sam zaczął je grywać: „Chciałem spróbować przelać na instrument wszystko to, co miałem w głowie i w sercu”. Widząc zapał syna i słuchając jego usilnych próśb, matka pana Kazimierza kupiła mu od miejscowego krawca pierwsze skrzypce ze strunami z drutu telefonicznego. Pierwszy raz nastroił je sąsiad, a pan Kazimierz zapamiętał wszystko i później już sam przygotowywał instrument do grania. Ćwiczył dużo, grał wszystko to, co zapamiętał ze słuchu. Potrafił od razu zagrać zaśpiewaną czy zanuconą melodię i przychodziło mu to z dużą łatwością.

Gdy skończył szkołę podstawową, sąsiadka podpowiedziała matce pana Kazimierza, by wysłać go do szkoły muzycznej w Rzeszowie. Egzamin wstępny pamięta do dziś. Pojechał tam z mamą: „Jo pirszy roz ujrzoł takich gości, byłem stremowany, bo gdzie tam, takiego instrumentu [fortepianu] jo nie widzioł w życiu. Tam mi coś brzdąkają na tym fortepianie, kazały mi powtórzyć, ja sie rozczerwienił… ani me, ani be. No i w końcu tak próbujo, próbujo – jeszcze bardziej rozczerwieniłem, zdenerwowałem sie. No i w końcu mnie wyprowadzili: Mamusiu! – mówio – niestety, ni mo słuchu muzycznego, przykro nom bardzo, ale niezdolny. Mama sie rozpłakała. Proszę pana – mówi – ale on gra na instrumencie! No to na czym gra? Na skrzypcach. No to gdziesi tam zdobyli te skrzypce, przynieśli. Z godzine mnie trzymali! Późni przyśli i powiedzieli: zdał z wyróżnieniem! Ja nie wiedział, o co chodzi, że to melodie trzeba powtórzyć, jak na fortepianie grali”.

Zaczął naukę w Szkole Muzycznej I stopnia w Rzeszowie. Nie było to łatwe. Dojazdy z Nockowej do Rzeszowa w latach 50. i 60. to było prawdziwe wyzwanie. „Do najbliższego przystanku PKS trzeba było iść osiem kilometrów. Najgorzej było zimą, kiedy trzeba było iść przez zaspy, często już o godzinie czwartej rano”. Niechętnie uczył się gry na skrzypcach w szkole, ale matka bardzo nalegała na jego edukację muzyczną. On sam wolał grać swoje melodie, które ćwiczył o wiele chętniej niż repertuar szkolny. Po ukończeniu szkoły muzycznej został przyjęty na okres próbny jako skrzypek do filharmonii w Rzeszowie, ale nie został tam długo. W tym czasie zmarł jego ojciec i pan Kazimierz wrócił do Nockowej, zaczął prowadzić gospodarstwo oraz opiekował się matką.

Jeszcze w czasach szkolnych, wraz ze swoim bratem, zaczęli grywać na rozmaitych potańcówkach: brat na akordeonie, później na perkusji, a pan Kazimierz na skrzypcach. Gdy brat poszedł do wojska, sam nauczył się grać na perkusji i grywał z zespołami weselnymi. „Ale mnie to nie pasowało, bo na perkusji dużo było tych klamotów! Musiałem to wszystko sam nosić, a do przystanku miałem 8 kilometrów. Późni strzeliłem to, kupiłem saksofon. Zresztą na perkusji melodii nie pogra, nie wyżyje sie człowiek. Na saksofonie grołem pewnie z dwadzieścia lot. Chodziło o siłe grania, nie było jeszcze tych mikrofonów. Chciołem grać, ciągnęło mnie, a na skrzypce już nie było zapotrzebowania na weselach, więc ten saksofon mi przypasował. Sam sie nauczyłem na nim grać”.

W kapelach weselnych pan Kazimierz grał kilkadziesiąt lat, był bardzo cenionym muzykiem, zapraszanym do gry przez wiele zespołów. On sam chętnie przyjmował te zaproszenia, chociaż czasem z niektórymi muzykami współpraca nie układała się dobrze. „Jak taki byle jak gra, nie potrafi, to niech nie gra, bo to wstyd. Bardzo sie denerwowołem na takich nieuków, co nie ćwiczą, nie próbują, a na grania chcą jeździć i pieniądze brać. To trzeba dobrze zapracować na nie! Musisz grać tak, żeby samo z palców szło, żeby zagrać melodie taką, jak ci ktoś zanuci. Inaczej to co z ciebie za muzyk! Wolałem strzelić wszystkim i nie grać z partaczami”.

Od 1976 roku grał w kapeli Zespołu Pieśni i Tańca ,,Bandoska”, działającego przy Wojewódzkim Domu Kultury w Rzeszowie. Przy tym zajęciu otrzymał kartę kwalifikacyjną muzyka-amatora, w ówczesnym czasie umożliwiającą działalność muzyczną. Od 1983 roku grał z Kapelą Ludową z Wiercan, Kapelą ze Zgłobnia i Kapelą Ludową „Muzykanty” z Trzciany. W 2017 roku zaczął współpracę z Kapelą Jurka Wrony, która działała przy Miejskim Domu Kultury w Kolbuszowej, a od 2020 jest kierownikiem Kapeli Kazimierza Marcinka, również funkcjonującej pod opieką tej instytucji. We wszystkich grał jako prymista, ale nigdy, z wyjątkiem tej ostatniej, nie był kierownikiem ani instruktorem, mimo iż zdał niegdyś wymagany egzamin na prowadzenie kapel ludowych. Z nimi wyjeżdżał do Niemiec, Czechosłowacji, Austrii i Węgier. Często koncertował podczas kolejnych edycji Festiwalu Zespołów Polonijnych w Rzeszowie. Występował także w programach telewizyjnych i radiowych popularyzujących muzykę regionu, nagrywał płyty. Ma naturę samotnika, nie przepada za festiwalami, zgiełkiem, tłumem ludzi, ale dla przyjemności grania ludowych melodii daje się wyrwać z pieleszy.

Pan Kazimierz to mieszkaniec terenu będącego pograniczem kilku regionów etnograficznych: rzeszowskiego, lasowiackiego (na skraju dawnej Puszczy Sandomierskiej), a także pogórzańskiego. Krzyżujące się tu wpływy różnych zwyczajów, obyczajów, odmienne rysy folkloru, charakterystyczne dla różnych regionów etnograficznych, powodują, że ten teren różni się pod wieloma względami od innych. Jest to słyszalne w muzyce i tradycyjnym sposobie gry.

Kazimierz Marcinek to jeden z ostatnich muzykantów ludowych na swoim terenie. Śmiało można użyć takiego określenia, gdyż naukę gry na instrumencie rozpoczął sam; grał to, co zapamiętał i usłyszał, bez wsparcia nutowym zapisem, a późniejsza nauka w szkole muzycznej nie wyparła w nim zamiłowania do ludowej muzyki i gry z tradycyjną manierą. On sam jest świadomy odmiennego od sąsiednich regionów stylów gry na skrzypcach, charakterystycznego dla wskazanego terenu pogranicza. Podkreśla, że w Puszczy Sandomierskiej muzyka jest „dzika” gra się ją „z pazurem”, z „rzazem”, inaczej niż gdzie indziej. Natomiast w jego okolicy, odkąd pamięta, grało się w sposób bardziej artystyczny, zwiewny, kładąc większy nacisk na błyskotliwość w grze, która miała oczarowywać tańczących. Tak właśnie gra pan Kazimierz: błyskotliwie, technicznie, zwiewnie. Lubi grać w bardzo szybkich tempach, to pozwala mu na ukazanie pełni swoich możliwości technicznych. Jego ulubiona, popisowa melodia – polka pstrykana, to przykład świetnego pokazu techniki a jednocześnie dobry, tradycyjny pokaz melodii regionu.

Działalność każdego muzykanta na tak skomplikowanym obszarze – terenie pogranicznym, jest dużym wyzwaniem. Manifestowanie więzi z rodzimą tradycją, podkreślanie dumy ze swojego dziedzictwa, jest jednocześnie przełamywaniem niechęci mieszkańców do własnego, bardzo bogatego dziedzictwa kulturowego. Stanowi to jednak przykład i wyraźny sygnał dla wszystkich mieszkańców tego terenu, że własne dziedzictwo jest warte pamiętania i upowszechniania. Przykładem tego jest duża aktywność Kazimierza Marcinka związana z jego licznymi występami. Współpracuje w tym względzie z wieloma instytucjami i organizacjami, które kierują do niego zaproszenia na gościnne występy przy okazji rozmaitych konkursów folklorystycznych, festiwali i imprez. Wielokrotnie gościł między innymi na terenie Parku Etnograficznego Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej jako członek kapel, a także solista-instrumentalista. Te występy mogłyby posłużyć za wzór prezentowania własnych tradycji muzycznych, bez wszechobecnej dzisiaj unifikacji stylu gry. To zawsze znajduje uznanie wśród publiczności, niezmiennie wzbudzając podziw. A ma co grać: Kazimierz Marcinek ma w repertuarze mnóstwo rozmaitych melodii ludowych, które zapamiętał jeszcze z dzieciństwa. Zresztą przez całe swoje muzykanckie życie ciągle z taką muzyką obcował. Grywa kilkaset melodii oberków, polek, sztajerów czy dobranocek. Nigdy jednak nie był zaangażowany w sformalizowane szkolenie uczniów. Niemniej nie odmawiał nikomu swojej pomocy, udzielał rad i wgłębiał w tajniki gry na skrzypcach kilkoro chętnych uczniów, którzy przyjeżdżali do jego domu, między innymi Lidię Biały.

Pan Kazimierz całym swoim muzykanckim życiem i wieloma dokonaniami ciągle udowadnia, że jest jednym z najlepszych, niestety nielicznych już, muzykantów z pogranicza różnych regionów etnograficznych na terenie obecnego województwa podkarpackiego. Wyrazem tego są nagrody, które zdobywał na wielu konkursach i festiwalach. W ostatnim czasie otrzymał z kapelą najważniejszą nagrodę kazimierskiego festiwalu – Basztę, a obecnie został uhonorowany nagrodą im. Oskara Kolberga w kategorii „Mistrz tradycji”.

Jolanta Dragan

 

Wyróżnienie specjalne:

Lidia Biały – skrzypaczka, redaktorka Polskiego Radia Rzeszów, uczennica Mistrza tradycji – Kazimierza Marcinka. Kształci kolejne pokolenia muzykantów.

Świlcza, Rzeszowszczyzna, woj. podkarpackie

 Lidia Biały urodziła się 22 listopada 1994 roku. Od 2008 gra w kapelach ludowych. Jej pierwszym mistrzem był Roman Olszowy, następnie Kazimierz Marcinek, z którym od wielu lat wspólnie muzykują. W jej grze skrzypcowej słychać stylistykę gry mistrza, polegającą na bogatej ornamentyce linii melodycznej. Jest laureatką wielu festiwali muzyki tradycyjnej. Na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim przygotowuje rozprawę doktorską na temat cech stylu rzeszowskiej muzyki ludowej. Od 2021 roku prowadzi w Polskim Radiu Rzeszów audycje dotyczące muzyki ludowej. Regularnie nagrywa muzyków, śpiewaków i kapele, chcąc zarejestrować jak najwięcej muzyki tradycyjnej z Rzeszowszczyzny. Jest założycielką Fundacji Iskry Tradycji i kształci kolejne pokolenia muzykantów. Obecnie przekazuje swoją wiedzę dwadzieściorgu dzieciom uczęszczającym na zajęcia Fundacji. Prowadzi także warsztaty dla młodzieży w różnych miejscowościach województwa podkarpackiego oraz lekcje folkloru w szkołach podstawowych i muzycznych. Jej uczniowie mają za sobą pierwsze sukcesy w dziedzinie muzyki tradycyjnej. Są laureatami między innymi Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu, „Sabałowych Bajań” w Bukowinie Tatrzańskiej oraz Festiwalu „Dziecko w folklorze” w Baranowie Sandomierskim. Wraz z Mistrzem, Kazimierzem Marcinkiem, dba o ciągłość przekazu muzyki ludowej i stylistyki wykonawczej. Z jej inicjatywy corocznie odbywa się Ogólnopolski Festiwal Kolęd i Pastorałek „Podkarpackie kolędowanie”, podczas którego wspólnie gra ponad 150 muzykantów – mistrzów z uczniami z całego województwa podkarpackiego. W 2023 roku otrzymała nagrodę Narodowego Instytutu Kultury i Dziedzictwa Wsi w konkursie „Korzenie i skrzydła” za najlepszą pracę magisterską na temat kultury i dziedzictwa obszarów wiejskich w Polsce. Nagrodzona praca nosi tytuł „Ludowe techniki gry skrzypcowej na Rzeszowszczyźnie na przełomie XX i XXI wieku. Studium wybranych przypadków”.